Oblicza pracy z nieruchomościami
Praca z nieruchomościami, tak jak każda inna profesja może być interesująca. Prawda, trudno temu zaprzeczyć. Może też być odkrywcza i zadziwiająca, ale momentami mroczna i przerażająca czy też tajemnicza, to już nie każda praca taką może być.
Ostatnio sporo czynności mam przy byłym areszcie śledczym. Prezentowałem ostatnio go potencjalnemu inwestorowi i przy okazji odkryliśmy dość dziwne pomieszczenie, które znajduje się pośrodku innego lokum. Ściany wewnątrz w kolorze żółtym, struktura a’la wytłaczanki do jajek, ale zdecydowanie twardsze. Można się domyślać przeznaczenia, pewności nie mam ;). Osobliwe są również otwory w ścianach wieżyczek strażniczych.
Przeglądając różne stare i pożółknięte dokumenty, natknąłem się na księgi wieczyste z 1942 roku, pisane jeszcze po niemiecku.
Jak już jesteśmy przy księgach – na uwagę zasługuje inna nieruchomość gruntowa. Niby zwykła działka, ale jak weryfikuje się dokumenty i trafia się na wpisy z 1821 roku, to serce mocniej bije niczym wciągająca powieść kryminalna ;).
Innym razem trafiła się też taka, która generalnie nadaje się tylko do rozbiórki, gdyby nie fakt, że jest wpisana do rejestru zabytków. Zniszczona, podziurawiona, zaśmiecona i odrażająca zapachem… Naprawdę mroczna i przerażająca.
Zdecydowanie częściej jednak pracuję przy miejscówkach urokliwych i urzekających, ale to właśnie przy nich jest więcej pracy oraz więcej czasu musi upłynąć, aby taka nieruchomość trafiła do nowego właściciela.
Dlaczego tak? Obecny właściciel ode mnie się dowiaduje, że może sprzedać swoją ziemię ;). Nie, nie ma absolutnie przymusu – źle pomyślałeś Drogi Czytelniku ;), ale wyszukiwanie gruntów spełniających kryteria klienta poszukującego, to część mojej pracy i zdarzają się właśnie takie sytuacje, że idę do właściciela mówiąc mu, że mam klienta na jego ziemię ;). Taki proces należy przeprowadzić bardzo delikatnie, wymaga on duuużo czasu, ale jest jak najbardziej możliwy. Zdarzyło mi się już kilka takich transakcji. Najdłużej za decyzją czekałem ponad dwa lata i doszło do finalizacji. Mało tego, Sprzedający później sam stał się Kupującym, oczywiście z moim pośrednictwem ;).
Jest jeszcze jeden ważny atut płynący z tej profesji. Nauka, w wielu odsłonach. Dosłowna – nowe przepisy, ustawy itp. ale też pośrednia – niebywała lekcja cierpliwości ;), która akurat w moim przypadku spowodowała, że słowo cierpliwość trwa czasami znacznie dłużej niż do tej pory mi się wydawało ;).